Rok 2005. Pink Floyd z Rogerem Watersem w składzie wraca po latach na krótki występ w ramach Live Aid. W mediach krążą pogłoski o tym, że panowie mogą wyruszyć w światową trasę. Odpowiedź Davida Gilmoura? Rok później publikuje On An Island – pierwszy, solowy album od 22 lat. Gitarzysta pokazał tym samym, że nie był już zainteresowany graniem zespołowym, że skupia się wyłącznie na własnych pomysłach. Taki jest również zaprezentowany przez niego materiał – osobisty, kameralny i refleksyjny. Dziś o prawdopodobnie najlepszej i najbardziej dopieszczonej płycie solowej Gilmoura.