Jest tylko jeden film o tym tytule (wśród dziesiątek filmów o tym tytule), który jest takim filmem. I gdzieś to wybrzmiewa w naszej w miarę krótkiej rozmowie na temat legendarnego dzieła Hondy. Oglądamy go jako metatekst, ale także jako dzieło niesamowitej pasji, które – mówiąc wprost – wypadało na maksa czadowo. Nie oszukujcie, niektórzy z Was czekali, aż nagramy ten odcinek od samego początku istnienia Ad Astry. Chodźcie, pojaramy się razem!