W przedwojennych knajpach i restauracjach swoją - nomen omen - pożywkę znajdowały liczne grupy przestępców. Jedną z najsłynniejszych była szajka usypiaczy. - To elita polskiego półświatka. Substancji usypiającej dolewali do wódki albo kawy, potem ofiara była zanoszona do dorożki, okradana dosłownie do bielizny i budziła się gdzieś w bramie - mówił w Polskim Radiu 24 Bartosz Paluszkiewicz, autor książki "Menu zbrodni".