
Sign up to save your podcasts
Or
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu
Jak z najważniejszej postaci polskiego biznesu stać się pasażerem wagonu drugiej klasy? Historia Listy najbogatszych Polaków to także historia wielkich przegranych. Tych, którzy ze szczytu upadli się na dno albo po prostu wypadli poza grono krezusów
– Ryszard Krauze to był człowiek, który rozdawał karty w polskim biznesie. Był nazywany królem państwowych zleceń. Nie musiał być właścicielem wielkich państwowych firm, nie musiał brać udziału w ich prywatyzacji, ale miał umiejętność pracy dla nich. Te kontrakty były naprawdę duże. A nazwa „Prokom” była dosłownie wszędzie – opowiada Piotr Karnaszewski, współtwórca Listy 100 Najbogatszych Polaków.
– Aż przyszła afera gruntowa z udziałem najważniejszych polityków ówczesnej władzy – dodaje Maciej Gajek. – Chodziło o łapówki za pomoc w odrolnieniu działek. Dzięki temu, że grunty przestawały być rolne, można było na nich budować, a ich wartość rosła wielokrotnie. W centrum afery rzekomo miał być Andrzej Lepper, przeciw któremu CBA szykowało akcję. Ostrzec Leppera miał rzekomo Ryszard Krauze.
– To go politycznie zatopiło. Bał się na tyle, że wyjechał z kraju mi sprzedał Prokom. Miał poczucie, że jego biznes to są relacje i to działa póki on sam nie znajdzie się w centrum jakiejś dużej afery – mówi Piotr Karnaszewski.
Ryszard Krauze znany był z tego, że lubił się pokazać. – Lubił się przelecieć helikopterem nawet, gdy nie było takiej potrzeby. Ale chodziło o to, żeby wszyscy to widzieli – wspomina Karnaszewski. – A potem mówiło się, że ktoś widział go w pociągu, w wagonie drugiej klasy – dodaje Gajek.
Także zbyt bliskie relacje z państwem niemal zatopiły Aleksandra Gudzowatego. Biznesmen, który dorobił się na handlu paliwami z Rosją nagle został odcięty od państwowego kurka. Najpierw nie mógł dogadać się z otoczeniem Putina, a potem Polska postanowiła zrezygnować z jego pośrednictwa. On sam nazywał to ponoć „nową Targowicą”. – Na końcu został okradziony przez własnego menadżera. To już jest kryminał, ten człowiek za to odpowiada. O ile ja wiem, ten człowiek ma zarzuty. Ja nie wiem, co się do końca stało z tymi pieniędzmi. Ten upadek nie był spektakularny, on się dokonywał na raty – mówi Piotr Karnaszewski.
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu
Jak z najważniejszej postaci polskiego biznesu stać się pasażerem wagonu drugiej klasy? Historia Listy najbogatszych Polaków to także historia wielkich przegranych. Tych, którzy ze szczytu upadli się na dno albo po prostu wypadli poza grono krezusów
– Ryszard Krauze to był człowiek, który rozdawał karty w polskim biznesie. Był nazywany królem państwowych zleceń. Nie musiał być właścicielem wielkich państwowych firm, nie musiał brać udziału w ich prywatyzacji, ale miał umiejętność pracy dla nich. Te kontrakty były naprawdę duże. A nazwa „Prokom” była dosłownie wszędzie – opowiada Piotr Karnaszewski, współtwórca Listy 100 Najbogatszych Polaków.
– Aż przyszła afera gruntowa z udziałem najważniejszych polityków ówczesnej władzy – dodaje Maciej Gajek. – Chodziło o łapówki za pomoc w odrolnieniu działek. Dzięki temu, że grunty przestawały być rolne, można było na nich budować, a ich wartość rosła wielokrotnie. W centrum afery rzekomo miał być Andrzej Lepper, przeciw któremu CBA szykowało akcję. Ostrzec Leppera miał rzekomo Ryszard Krauze.
– To go politycznie zatopiło. Bał się na tyle, że wyjechał z kraju mi sprzedał Prokom. Miał poczucie, że jego biznes to są relacje i to działa póki on sam nie znajdzie się w centrum jakiejś dużej afery – mówi Piotr Karnaszewski.
Ryszard Krauze znany był z tego, że lubił się pokazać. – Lubił się przelecieć helikopterem nawet, gdy nie było takiej potrzeby. Ale chodziło o to, żeby wszyscy to widzieli – wspomina Karnaszewski. – A potem mówiło się, że ktoś widział go w pociągu, w wagonie drugiej klasy – dodaje Gajek.
Także zbyt bliskie relacje z państwem niemal zatopiły Aleksandra Gudzowatego. Biznesmen, który dorobił się na handlu paliwami z Rosją nagle został odcięty od państwowego kurka. Najpierw nie mógł dogadać się z otoczeniem Putina, a potem Polska postanowiła zrezygnować z jego pośrednictwa. On sam nazywał to ponoć „nową Targowicą”. – Na końcu został okradziony przez własnego menadżera. To już jest kryminał, ten człowiek za to odpowiada. O ile ja wiem, ten człowiek ma zarzuty. Ja nie wiem, co się do końca stało z tymi pieniędzmi. Ten upadek nie był spektakularny, on się dokonywał na raty – mówi Piotr Karnaszewski.