To historia jak z filmu Barei. Tylko, że wydarzyła się naprawdę! W 1985 roku – w apogeum kryzysu PRL-u, gdy za papierem toaletowym stało się w kilometrowych kolejkach – działacze Hutnika Kraków wpadli na genialny pomysł: Sprowadźmy czarnoskórego koszykarza z USA. Będzie show, będą tłumy, będzie sukces. I rzeczywiście – był show. Na trybunach transparenty z napisem "Curtis Moore – SUPERSTAR". Pełne hale. Kosze wsadzane z góry. Amerykański sen w Nowej Hucie. Tyle że Curtis – świeżo po studiach w Nebrasce – po kilku miesiącach… uciekł. Bo trafił nie do Europy, jakiej się spodziewał, tylko do świata bardziej pokręconego niż "Miś" Barei.
👉 Nie było dla niego łóżka (bo był za wysoki).
👉 Nie było soku pomarańczowego (bo nie było pomarańczy – tylko grejpfruty, a tych nie lubił).
👉 Klub nie zapłacił agentowi w dolarach – tylko... dał mu wczasy w Polsce.
👉 A jego pensja – 27 tysięcy złotych miesięcznie – nie starczyła nawet na malucha. A on liczył na Mercedesa.
To opowieść o starciu dwóch światów.
Amerykańskiej naiwności i PRL-owskiej rzeczywistości.
Marzeń i gospodarki niedoboru.
I o tym, że czasem Bareja to dokumentalista.
🎥 Wszystko to opisane zostało przez Leszka Konarskiego w książce „Nowa Huta. Wyjście z raju” – i zrealizowane w duchu Barei, z przerywnikami prosto z kultowych filmów.