Transkrypcja: Konie na Pradze
Anna Mizikowska: Dziś oddamy głos Panu Pawłowi Elszteinowi. Pan Paweł urodził się i wychował na warszawskiej Pradze. Urodził się w 1922 roku. Pokochał te Pragę, zapamiętał ją i opisał w książce „Moja Praga. Z archiwum wspomnień”. Poza tym napisał 75 książek, ponieważ był dziennikarzem, publicysta związanym przede wszystkim z rozwojem lotnictwa. Nagrał dla Archiwum Historii Mówionej swoje wspomnienia. Zaprezentuję fragment, w którym opowiada o audiosferze Pragi lat 20. i 30.
Paweł Elsztein: Wspominamy dawne lata, a najlepiej wspomina się ten kraj lat dziecinnych, prawda, kraj lat młodzieńczych… A ten mój kraj lat dziecinnych to lata dwudzieste i trzydzieste. A w tych latach to w życiu społeczeństwa Pragi, moim również, dominowały konie.
Nie zdajemy sobie dzisiaj sprawy, w jak w powszechnym użyciu były konie. Bo tak: pieczywo dowoziły wozy małe, zręczne, jednokonne do poszczególnych tutaj sklepików;
Straż ogniowa, za mojej jeszcze pamięci, jeszcze czasami używała konnych zaprzęgów, chociaż już przesiadali się na, na samochody, prawda, takie niemieckie te wozy czerwonej barwy.
Od samego rana już słyszeliśmy turkot furmanek, które po tym bruku tutaj zajeżdżały na ulicę Małą, bo jesteśmy na ulicy Małej, z którą jestem związany tu przecież nieomal od urodzenia, turkot furmanek, głosy woźniców, to byli podwarszawscy chłopi, rolnicy, którzy przywozili już z samego rana swoje płody. Zgodnie z wytycznymi władz miejskich, ten, sprzedaż powinna się odbywać na wyznaczonych miejscach, ale i dopuszczano w niektórych uliczkach, takich zacisznych, z wyjątkiem Rębielińskiej, która była bardzo ruchliwa, ale takie ulice jak: Zaokopowa, Inżynierska, Mała, Stalowa, mniej ruchliwe, przynajmniej na pewnych odcinkach, to były zaopatrywane bezpośrednio z wozu sprzedawano kartofle, cebulę i tak dalej, i tak dalej, normalne warzywa. Podobno to było taniej niż w sklepikach okolicznych, nie jestem pewien, czy to tak było naprawdę, w każdym bądź razie już z końmi od samego rana mieliśmy do czynienia.
Właściwie cały transport ten towarowy, przewóz towarów, to był konny, przewóz piwa, słynne, słynne zakłady, słynny browar Haberbusch i Schielego rozwoził właśnie piwo w takich wielkich beczkach. Charakteryzowały się tym, że konie były potężne takie, miały te pęciny owłosione, potężne rumaki ciągnęły to piwo, zawsze to było sensacją, przejazd taki konnego zaprzęgu był sensacją dla, dla okolicznej dzieciarni.
No i wojsko, mieliśmy tu sporo wojska w rejonie dzisiejszego Placu Hallera, tam były przecież składnice wojskowe, tam były, był oddział weterynaryjny tu mniej więcej, gdzie dzisiaj pomnik na Namysłowskiej jest, no i wojsko też bardzo dużą liczbą wozów się posługiwało. Oczywiście były to podjazdy, wozy amunicyjne, no były też i samochody naturalnie, ale też tych koni było pełno. Na ulicy Jagiellońskiej nawet wyznaczony był taki tor do jazdy konnej, ja to w książce opisuję, amazonki z Jagiellońskiej, gdzie tam sobie panie z rodzin wojskowych urządzały, takie wyścigi, treningi, gdzie żołnierze ćwiczyli się w jeździe konnej, no tak że i w wojsku tutaj tu konie były, no oczywiście podziwialiśmy zawsze przejazdy jakichś oddziałów kawalerii, przejazdy jakichś oddziałów konnych, bo to podziwiało się i sprawność koni, i sprawność jeźdźców, prawda.
Niedaleko tutaj mojego domu na ulicy Inżynierskiej był duży dom towarowy taki wielki, dzisiaj, Wróblewskiego, pozostał dzisiaj pod numerem, pod numerem trzecim, prawda, pod numerem trzecim ten dom był, no i tam właśnie ta firma dysponowała dużymi wozami, zaprzęganymi w konie albo w parę koni albo w czwórkę koni, tam były stajnie, tak że znów mieliś... miałem do czynienia i okoliczni mieszkańcy ciągle z tymi końmi.
Na obrzeżach Pragi były składy paszy, prawda, ulica Markowska szczególnie, gdzie na Markowskiej w tej części prawej, z prawej strony, znaczy się w stronę dworca licząc, były wielkie skupiska tych wozaków...