Anna Mizikowska: Jest już nowa książka o prawobrzeżnej Warszawie! „Plac Leńskiego” to powieść o dzieciństwie i dorastaniu w centrum Pragi II na przełomie lat 60. i 70. Autora znacie: to Daniel Wyszogrodzki, dziennikarz muzyczny, tłumacz. Posłuchajcie naszej rozmowy o miejscach, ludziach, doświadczeniach i – oczywiście – o muzyce opisanej w książce. To przedsmak tego, co usłyszycie na spotkaniu autorskim z Danielem Wyszogrodzkim już w najbliższy czwartek, 22 lipca, w Muzeum Pragi.
Daniel Wyszogrodzki:
Daniel Wyszogrodzki: Pierwszą płytą jaką… którą opisuję w tej książce była płyta z „Błękitną rapsodią” i z „Amerykaninem w Paryżu” Gershwina. Kupił ją mój ojciec, który kojarzył te utwory, bo ja nie, w Empiku, w Juniorze. I to był taki trochę ewenement, dlatego że pierwsza płytą, jaką kupiłem, była płytą Polskich Nagrań, ale z licencji Columbia, amerykańskiej, bo były to nagrania Leona Bernsteina i filharmoników nowojorskich. I tak to jest z tymi pierwszymi płytami, zna się je na pamięć, bo się ich słucha tam tych pierwszych 500 razy. I ja właśnie mi się wydawało, że ja mogę zagrać już tą „Błękitną rapsodię”, bo pamiętałem wszystkie niuanse. A potem z jakiegoś powodu, o czym też wspominam w książce, mój ojciec zaczął kompletować symfonie Beethovena. On nie był ani koneserem, ani nie miał w sobie żadnej pasji do zbierania, kolekcjonowania płyt. Był zajętym lekarzem. Nie mieszkaliśmy zresztą razem, ja bywałem u niego w weekendy. I uzbierał tych dziesięć symfonii już w polskich wykonaniach. I ja… to były moje pierwsze nagrania.
- A ile pan miał lat?
Daniel Wyszogrodzki: To była jakaś moja 6-7 klasa, mniej więcej podstawówki.
- No to podejrzewam, że koledzy słuchali wtedy czego innego.
Daniel Wyszogrodzki: Koledzy… ale ja też z kolegami słuchałem czego innego, tylko nie miałem do tego żadnego klucza. Ja opisuję w książce taką historię, kiedy zachowałem się w dwóch piosenkach. Nie wiedziałem kto gra, co gra, strasznie mi się podobały, to było na koloniach gdzieś. I puszczano je z pocztówek dźwiękowych. I ja w końcu dotarłem do źródła i zorientowałem się, że jest to zespół The Beatles, to mi nie wiele nie mówiło. A te piosenki to były „Girl” i „Michelle”, takie dwie liryczne bardzo, sentymentalne piosenki, które mnie wzruszały. I potem odbyłem, opisaną też w książce samodzielną, pierwszą, na Bazar Różyckiego, czyli tutaj. I muszę przyznać, że bardzo szybko się dogadałem ze sprzedającą panią, ona bardzo szybko się zorientowała, czego ja szukam. Zapamiętałem, że tak zabawnie wymawiała ten tytuł, bo mówiła „Gę”, „Gę”. Jest „Gę” dla kawalera zaraz poszukamy. I kupiłem tę pocztówkę tutaj. I dopiero jak wracałem tramwajem z Targowej, bo mieszkałem na Placu Leńskiego, tak jak w tytule książki. Jak wracałem tramwajem tutaj koło Czterech Śpiących i koło kościoła i tam do ZOO do mojego przystanku, to się zorientowałem, że nie mam jej na czym odtworzyć. No bo nie było tego w domu, tu ja mieszkałem z dziadkami na Placu Leńskiego. Ale kolega miał Bambino w domu i też posłuchaliśmy tej, tej pocztówki jakieś tam pierwsze 200 razy razem. A potem mój ojciec dostał, dostał w pracy jako jakąś nagrodę, gramofon Mr Hit. I ja słuchałem płyt, kiedy jeździłem do niego na Saską Kępę, bo ojciec mieszkał na Zwycięzców, na weekendy. Też nie wszystkie, bo miał czasami dyżury. I w końcu ojciec chyba po roku, tam trochę tych płyt przybyło, niezbyt wiele, był ten Gershwin, był Beethoven. Jedno z takich pierwszych, też dla mnie bardzo takich ważnych w kształtowaniu mojego gustu i wrażliwości muzycznych, była płyta, na której polscy aktorzy śpiewali piosenki Bułata Okudżawy. To była bardzo popularna płyta wtedy, Bułata Okudżawy. W świetnych przekładach. Tam śpiewał Młynarski, Edmund Fetting, tam było tłumaczenie Agnieszki Osieckiej. Sława Przybylska oczywiście, była jedna piosenka w oryginalnym wykonaniu. I chyba gdzieś po roku mój ojciec się poddał, powiedział weź sobie ten gramofon i te płyty, ja tutaj przywiozłem do dziadków. I...