Tajemnice Listy Najbogatszych Polaków "Forbes"

„Wszystkich łączy jedno”. Jak polscy miliarderzy dorobili się majątków? #OnetAudio


Listen Later

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.

Ogromne pieniądze, państwowe zamówienia, polityczne układy. Handel paliwami z Rosją, dziwne interesy i wielkie bankructwa. Wielki biznes z lat 90. to materiał na niejeden film. W tym odcinku opowiadamy, skąd się wzięli w Polsce miliarderzy i jak powstały polskie fortuny.

Fortuna Jana Kulczyka jednego z najsłynniejszych polskich miliarderów to jedna dobra decyzja i szczęśliwy przypadek – opowiada Filip Kowalik, który od lat śledzi losy najbogatszych Polaków. – Na początku lat 90. jeden z samorządowców zaczął go namawiać, by wziął udział w prywatyzacji Browarów Wielkopolskich, bo nikt nie chciał się po to zgłosić. Nie był specjalnie zainteresowany, bo nie był smakoszem piwa, wolał rzeczy bardziej wysublimowane. Ale ostatecznie – dzięki kredytowi – browar kupił.

Do interesu dokooptował wspólników z South African Breweries – słynny SAB, a później SAB Miller – którzy akurat szukali wschodzących rynków. – Tak naprawdę to oni wykonali całą pracę, bo przeskalowali ten biznes. Kulczyk kilka lat przed śmiercią spieniężył udziały i zrobił się nieprawdopodobnie bogatym człowiekiem. Większość jego majątku pochodziła właśnie z tych udziałów.

Polska w latach 90. miała tak naprawdę tylko dwóch „prawdziwych” oligarchów: wspomnianego Jana Kulczyka i Ryszarda Krauze.

– Skąd tak naprawdę wziął się Ryszard Krauze? Nie do końca wiadomo, pytani o to politycy z tamtego czasu unikają odpowiedzi – mówi Maciej Gajek. – U niego pracowali politycy prawicy. Choćby Jan Król, polityk KPN. Krauze był znany także z tego, że dawał zlecenia późniejszemu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, kiedy akurat nie miał pracy. Umiał sobie z ludźmi budować relacje. Jestem pewien, że to jest historia na książkę, może kiedyś Ryszard Krauze o tym opowie – mówi Filip Kowalik.

– Nie da się nie wspomnieć o osobie, o której w ostatnich latach było bardzo głośno: Zygmuncie Solorzu. On oligarchą nigdy nie był, ale jego życiorys to też temat na niejedną książkę. Legendą obrosło to jego wożenie magnetowidów z Niemiec rozklekotanym samochodem do Polski na sprzedaż – mówi Maciej Gajek.

– Jego początki także są okryte pewną tajemnicą. Dostał licencję na telewizję, a szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pracował później u niego – zwraca uwagę Filip Kowalik. – Ale Solorzowi w Polsacie niewątpliwie udało się zrobić coś, co potem nazywano „przystawką do Polski”. Wzorował się na Silvio Berlusconim: rzucił wyzwanie szarym telewizjom, wprowadził rozrywkę może tandetną i jarmarczną, ale bardzo popularną.

...more
View all episodesView all episodes
Download on the App Store

Tajemnice Listy Najbogatszych Polaków "Forbes"By Dziennikarze Forbes