Milczała pół wieku. Nie chciała wracać do swojej wojennej przeszłości - bolesnego czasu, który na zawsze chciała ukryć w pamięci. Po wojnie, jak każdy, próbowała ułożyć sobie nowe życie. Ukończyła wieczorowe liceum, poszła na studia, potem zrobiła doktorat. Miała rodzinę, przyjaciół, pracę, którą lubiła. Czasami tylko wracały koszmarne sny, w których uciekała, była łapana, szukała schronienia. Od wojny minęło ćwierć wieku. Rzeczywistość w Polsce daleka była od normalności. Jej nadzieja, że w Polsce zniknie antysemityzm legła w gruzach za sprawą władzy, która rozpętała antyżydowską nagonkę. Wtedy zdecydowała się z Polski wyjechać.
Pracowała naukowo na Uniwersytecie Nowojorskim. Minęło następne ćwierć wieku. Dopiero gdy przeszła na emeryturę zdecydowała się wrócić do wojennej przeszłości. Zaczęła pisać książkę. Po polsku, w języku, w którym jak zaznaczyła, myśli i śni. To nie była łatwa decyzja - powrót do okrutnego czasu, gdy każdy dzień groził śmiercią. To nie jest zwykła lektura, a ona nazywa się Halina Zawadzka.