W Szydłowcu usiadłam nad dawną fosą, a dziś urokliwym stawem oblewającym mury odnowionego starego zamku. Zamku Szydłowieckich, Radziwiłłów, księżnej Anny Sapieżyny. To piękne, ciche miejsce, które kiedyś chrześcijanie z okolicy nazywali Żydłowcem. Określenie to miało być dowcipne i pogardliwe. Szybko straciło jednak swój negatywny kontekst i zaczęło żyć swoim życiem, jako proste i prawdziwe stwierdzenie faktu, że w Szydłowcu czterech na pięciu mieszkańców było Żydami.