Korona, nie korona, anime trzeba oglądać, a Netflix nam idzie na rękę i niemal na tacy podsuwa swoją nowinkę. Dzisiaj dowiadujemy się jak to być na kwasie bez kwasu oraz oglądamy pierwsze anime, którego akcja dzieje się na warszawskiej Pradze...  Wyjrzyj przez okno, może i pod Twoim blokiem się naparzają czarodzieje! Czarodzieje w maskach, więc w sam raz na czas pandemii.

Witamy Was w nowej rzeczywistości, gdzie maseczka to już nie tylko weebowski fashion statement! Powracamy do pandemicznej przerwie i na rozgrzewkę gadamy na tematy wszelakie. Początkowo mieliśmy rozmawiać o tym jak social distancing zmieniło nasze życie, ale szybko popłynęliśmy na bliżej niezdefiniowane wody: trochę Ghibli, trochę Gaimana, całkiem sporo... Dr. Mike'a. WE ARE BACK, BABY!

Nadszedł dzień, kiedy obejrzeliśmy amino, żebyście Wy nie musieli, czyli o cycach większych niż cenzura, pladze ecchi i ogromnej chęci zażycia prysznica. Jednocześnie możecie przyszykować licznik na niesłychane ilości  niedostojnych żartów o zdosunku, hehe. Tym razem tak serio PG16, dziecki uprasza się o zatkanie uszu. My też chcielibyśmy.

Wikińskie pozdrowienia, kochani! Czas na amino, które oboje chcieliśmy obejrzeć, ale nie było jakoś czasu, czy pretekstu... aż do teraz. Obejrzeliśmy Vinland Sagę i skupiliśmy się na wszystkim, na czym nie trzeba. No bo kto ogląda anime i zachwyca się... kolorem wody?!

Jak bardzo jesteśmy z tyłu, skoro dopiero Kimetsu no Yaiba? Ścieramy się z tytułem, który mimo swoich wad, kazał nam bąknąć pod nosem, że może to wcale nie jest taki błąd, to całe amino...

Niby kamień, a tak naprawdę kapusta, a do tego wszystkiego nawet nie ma tytułu doktora, no totalnie nas oszukują!

Chonkowate strażoki, które zamiast gasić ogień, rzucają fireballami... Co może pójść nie tak? I jak może się dłużyć pierwszy odcinek?

Wprowadzenie, czyli innymi słowy Cele i Zel w trochę ponad pół godziny próbują Was namówić, że będzie czego słuchać.