
Sign up to save your podcasts
Or
W najnowszym Delay of Game:
Dak Prescott znowu pokazuje, że jak już rzuca, to najchętniej w ręce rywali. Jego kontrakt, który miał dać Dallas złote lata, teraz ciąży na nich jak worek ziemniaków. Kibice Cowboys mogą co najwyżej liczyć na grupowe terapie, bo na boisku jest bardziej depresyjnie niż w deszczowy poniedziałek.
Ale chwila, zanim zaczniemy współczuć kibicom Cowboys, skierujmy nasze oczy (z lekkim odruchem wymiotnym) na Cleveland Browns, gdzie Deshaun Watson uznał, że salon masażu i boisko to to samo miejsce. Zmusza nas do oglądania tego festiwalu kompromitacji. Po prostu za to powinien siedzieć… i to nie tylko na ławce rezerwowych. Może jak już odpocznie od masaży, przypomni sobie, jak rzuca się piłkę na boisku, a nie tylko teksty do pracowników spa, to sezon Browns będzie można podsumować inaczej niż "pampersowy brąz".
Na szczęście mamy Drake’a Maye’a, który wniósł trochę świeżego powietrza. Debiut tak przyjemny i zwiewny, jak dotyk pierwszych wiosennych promieni słońca po mroźnej syberyjskiej zimie. Chłopak pokazuje, że w tym morzu przeciętności jest jeszcze nadzieja na coś dobrego. I choć porównanie go do Darnolda miało być drwiną, teraz wygląda na komplement – co zabawne, to zasługa samego Sama.
A nagrody? Powiem wam, wybór był jak szukanie diamentów w stercie błota. Cała kolejka była tak jednostronna, że można było ją zamknąć po pierwszych kwartach. Ale co tam, ktoś nagrody dostać musiał – pytanie tylko, czy za zasługi, czy za przetrwanie?
W najnowszym Delay of Game:
Dak Prescott znowu pokazuje, że jak już rzuca, to najchętniej w ręce rywali. Jego kontrakt, który miał dać Dallas złote lata, teraz ciąży na nich jak worek ziemniaków. Kibice Cowboys mogą co najwyżej liczyć na grupowe terapie, bo na boisku jest bardziej depresyjnie niż w deszczowy poniedziałek.
Ale chwila, zanim zaczniemy współczuć kibicom Cowboys, skierujmy nasze oczy (z lekkim odruchem wymiotnym) na Cleveland Browns, gdzie Deshaun Watson uznał, że salon masażu i boisko to to samo miejsce. Zmusza nas do oglądania tego festiwalu kompromitacji. Po prostu za to powinien siedzieć… i to nie tylko na ławce rezerwowych. Może jak już odpocznie od masaży, przypomni sobie, jak rzuca się piłkę na boisku, a nie tylko teksty do pracowników spa, to sezon Browns będzie można podsumować inaczej niż "pampersowy brąz".
Na szczęście mamy Drake’a Maye’a, który wniósł trochę świeżego powietrza. Debiut tak przyjemny i zwiewny, jak dotyk pierwszych wiosennych promieni słońca po mroźnej syberyjskiej zimie. Chłopak pokazuje, że w tym morzu przeciętności jest jeszcze nadzieja na coś dobrego. I choć porównanie go do Darnolda miało być drwiną, teraz wygląda na komplement – co zabawne, to zasługa samego Sama.
A nagrody? Powiem wam, wybór był jak szukanie diamentów w stercie błota. Cała kolejka była tak jednostronna, że można było ją zamknąć po pierwszych kwartach. Ale co tam, ktoś nagrody dostać musiał – pytanie tylko, czy za zasługi, czy za przetrwanie?
1 Listeners
5 Listeners
2 Listeners