Przez chłodne, nocne powietrze przedarł się dudniący w pobliżu bęben. Uderzenia stopami o ziemię wyrównały się szybko, do serc napłynęła gorąca krew. Poryw wiatru przyniósł intensywny zapach deszczu i wilgotnej gleby. – W końcu! – Powiedział cicho, jedynie do siebie, kierując ciepły wydech na klatkę piersiową.