Cudowne życie bez kredytu hipotecznego. Dziś opowiemy sobie o kupnie własnego mieszkania za gotówkę. Jest to możliwe dla większości z nas jeśli mamy wyznaczony cel i konsekwentnie do niego dążymy. Musimy być w stanie się poświęcić i pójść na liczne kompromisy. Ale nagroda w postaci swojego mieszkania jest tego warta. Uważam, że jest to najlepszy sposób na zakup nieruchomości.
Po pierwsze podzielę się z Wami radosną wiadomością:
Hura! Dziś stałem się właścicielem swojego pierwszego mieszkania. Kupione za gotówkę. Banki mogą mnie ugryźć.
Następny wpis będzie opisywał moje wrażenia z tego procesu – zapraszam na blog.
— Opiekun Finansów (@OpiekunFinansow) March 14, 2018
Nie ma nic za darmo
Nastawienie
Jeśli ktoś nie jest gotowy na duże kompromisy, na rezygnację z przyjemności, na poświęcenie, na ciężką pracę, obcinanie wydatków, oszczędzanie sporej części dochodów przez wiele lat – nigdy nie oszczędzi na mieszkanie. Musi kupić mieszkanie na kredyt i się z nim użerać przez 30 lat. Dług będzie nad nim wisiał niczym miecz Damoklesa przez większość życia a może i straszył jego spadkobierców po śmierci. Ja brzydzę się długami, biurokracją i służalczością. A kredyt hipoteczny to perfekcyjna kombinacja wszystkich tych rzeczy w jednym produkcie.
Jest wiele sposobów jak uzbierać pieniądze na zakup swojego pierwszego mieszkania. Można mieszkać z rodzicami, teściami lub można wynajmować małą, obskurną kawalerkę. Można też poświęcić się całkowicie zarobieniu dużej kwoty pieniędzy szybko: założyć własną firmę lub wyjechać za granicę. Ja wybrałem najłatwiejszą dla mnie metodę – emigrację do Wielkiej Brytanii.
11 lat w Anglii
Gdy opuszczałem Poznań w 2006 roku nie był on jeszcze rajem dla programistów, takim jakim jest teraz. Upatrywałem w Wielkiej Brytanii szansę na szybki zarobek i doszkolenie języka. Pierwsza praca jaką dostałem była w Szkockim miasteczku Hamilton. Jako programiście zaoferowano mi 20 000 funtów, a wtedy było to ponad 100 000 zł. Nowe mieszkania w Poznaniu kosztowały dwa razy tyle. Moja naiwna arytmetyka wykazała, że przez 2-3 lata uzbieramy na mieszkanie. Niestety już wtedy rozpoczynał się bum mieszkaniowy. Ceny poszybowały w górę a mój pracodawca splajtował po 6 miesiącach 🙁
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Po dwóch tygodniach znalazłem sobie pracę w Londynie. Najpierw na okres próbny, kiedy to pracowałem z domu. Po kilku tygodniach gdy dostałem ofertę pracy na etat przeprowadziliśmy się do stolicy. Zarobki się podwoiły, podobnie koszty życia i ceny nieruchomości w Polsce. Tak więc zostaliśmy na trochę dłużej i nie wiadomo kiedy minęły te planowane 3 lata.
Moja kariera dostała kopa gdy w 2008 roku zatrudniono mnie na kontrakt w banku RBS. Poznałem smak prowadzenia własnej firmy i pracy za stawkę dzienną. Były to pieniądze dużo lepsze niż na etacie. Na dodatek można było wykorzystać różne (legalne) sposoby optymalizacji podatkowej, by płacić dużo niższe daniny. Potem praca i życie nabrało tempa. Przeprowadziliśmy się niedaleko Cambridge a potem znów do Londynu. Urodziło nam się dwoje dzieci. Zdobywałem kolejne kontrakty: uniwersytet w Cambridge, Bank of America Merill Lynch, bank inwestycyjny Barclays. Za każdym razem wzrastała płaca ale również natężenie pracy, stres i frustracja.
W końcu w 2016 roku oznajmiłem wszystkim że wracamy do Polski w wakacje przyszłego roku. I tak się stało, że 29 lipca 2017 roku siedziałem w ciężarówce z całym naszym dobytkiem na promie z Dover do Calais. O tym ostatnim roku to chyba napiszę kiedyś książkę. Ogromna liczba zadań i stres by zamknąć dekadę życia w jednym kraju i przenieść ją do innego były jednym z najbardziej pracowitych etapów mojego życia.
Poświęcenie
A gdzie tu poświęcenie i kompromisy? Takie pytanie zadawać może tylko ktoś,