Jarosław ma 35 tysięcy mieszkańców i kilkanaście szkół średnich. W jednej z nich po lekcjach projektuje się klawiatury bezdotykowe, a nawet się je drukuje.
Rok temu byłam w Przemyślu. Zaprosiła mnie lokalna gazeta, z którą wtedy jako Instytut Reportażu współpracowaliśmy. „Życie Podkarpackie” zorganizowało konkurs, w którym
czytelniczki i czytelnicy mogli głosować na osoby, które chcieliby docenić za to, że działają lokalnie i robią ważne rzeczy. Kontekstem dla tego konkursu było stopniowe, obserwowane od lat wyludnianie się Przemyśla i okolic. Jednym z wyróżnionych był pan Artur Tutka, nauczyciel przedmiotów zawodowych w Zespole Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Jarosławiu. Kiedy odbierał statuetkę, zwrócił się do młodych osób, których na sali było sporo.
– Jeżeli wam ktokolwiek, kiedykolwiek powie, że się do niczego nie nadajecie, nie wierzcie w to. Według mnie w edukacji ważne jest stworzenie uczniom przestrzeni, która pozwoli im zrealizować marzenia i cele.
Ktoś mi potem powiedział, że Artur Tutka wraz z uczniami drukują protezy na drukarkach 3D i projektują klawiatury bezdotykowe, że ktoś od nich był w Dallas na międzynarodowym konkursie Regeneron ISEF, że robią kosmiczne rzeczy. Nie umiałam sobie tego wyobrazić,
zaczęłam przeszukiwać internet i czytać teksty o wynalazkach uczniów z pracowni Artura Tutki. Wciąż nie do końca wiedziałam, na czym polega wyjątkowość tych zajęć.
Zrozumiałam, kiedy pojechałam do Jarosławia i kiedy na własne oczy zobaczyłam protezy dziecięce, specjalne klawiatury, których klawiszy nawet nie trzeba dotykać.
A pojechałam dlatego, że chciałam zadać kilka pytań nauczycielowi, który trochę wbrew systemowi postanowił spróbować zorganizować zajęcia pozalekcyjne dla uczniów, którzy mają pomysły, a nie zawsze wiedzą, co z nimi zrobić.