Normalnie to jest tak, że piłkarze grają, kibice kibicują, policja łapie przestępców, urzędnicy służą społeczeństwu. Niestety ta równowaga jest bardzo niestabilna, a w ostatnich czasach została zachwiana całkowicie. Pan wojewoda mazowiecki na prośbę policji zagroził zamknięciem trybuny północnej na stadionie Legii Warszawa, czyli słynnej Żylety. Cała ta sprawa jest dosyć symptomatyczna dla atmosfery jaka panuje wokół kibicowania w całej Polsce.
Na początek muszę przedstawić pewien słownik, bo wokół sprawy panuje terminologia, która przez różne strony jest różnie rozumiana. Na początek słowo kibol. Wyrazem bliskoznacznym jest również ultras. W tym tworze, który właśnie czytacie, lub którego słuchacie kibol nie ma znaczenia pejoratywnego. Jest to człowiek chodzący na mecze drużyny której kibicuje zawsze, albo bardzo często, nie koniecznie po to, żeby oglądać sam mecz, ale na pewno po to, żeby przez cały czas uczestniczyć w dopingu i tym meczem żyć. Kibol zawsze stoi, zawsze śpiewa, krzyczy i klaszcze. Na stadionie Legii kibol siedzi na Żylecie. Wśród kiboli zdarzają się bandyci, którzy chętnie biją, palą i niszczą.
Drugie słowo to kibic. Kibic siedzi na wszystkich innych trybunach. Najczęściej jest miłośnikiem piłki nożnej i chętnie ją ogląda. W związku z tym oglądając mecze w polskiej lidze często ma prawo narzekać i nie być zadowolony z tego, że wydał pieniądze na spędzenie czasu na stadionie. Kibic nie musi krzyczeć przez cały mecz i większość meczu może siedzieć. W ekstremalnym przypadku, kiedy jest VIP'em, czyli zapłacił za bilet tyle ile Ty nie wydasz przez całe życie na bilety, może w ogóle nie wstawać lub nawet nie obejrzeć meczu spędzając cały czas w barze. Wśród kibiców zdarzają się bandyci, którzy chętnie okradają ludzi, niektórzy nawet zgodnie z literą prawa i na duże pieniądze.
Pozostałe terminy są raczej intuicyjne i nie trzeba ich tłumaczyć, więc przejdę do sedna. Dlaczego Pan wojewoda postanowił zamknąć, a raczej zastanowić się nad zamknięciem Żylety? Kibole odpalają race, które są nielegalne, niebezpieczne dla zdrowia i życia i palą się w temperaturze 1500 stopni celsjusza. Kibole rozciągają tzw. sektorówki, które są zrobione z materiałów łatwopalnych, a sektorówki te służą im do tego, żeby się pod nimi ukryć i odpalić nielegalne i niebezpieczne race, które jeszcze dodatkowo duszą ludzi pod sektorówką i ci w panice wybiegają spod płachty. Kibole przeklinają. Kibole terroryzują pozostałą publiczność meczu i nie pozwalają im spontanicznie kibicować, a siedliskiem zła jest gniazdo prowadzącego doping, które jeszcze dodatkowo zbudowane jest nielegalnie. No i ciągi komunikacyjne, które są niedrożne i uniemożliwiają sprawną ewakuację.
Tak to prawda, widziałem na stadionie race. Nie mierzyłem ich temperatury, więc na ten temat w ogóle się nie wypowiadam. Race rzeczywiście są nielegalne, chociaż Pan wojewoda powiedział, że to właściwie nie jest tak, że pirotechnika nie jest legalna, tylko, że trzeba to tak zorganizować, żeby było legalnie. W każdym razie pirotechnika w rozumieniu kibolskim karana jest zakazami stadionowymi, oraz karami finansowymi dla klubu. Niekiedy kibole radzą sobie w ten sposób, że race odpalane są za stadionem, ale to tylko tam, gdzie trybuny nie są zbyt wysokie, lub inne warunki terenowe to umożliwiają. Mi osobiście race się nie podobają. Widziałem niewiele opraw, w których race spełniały jakąś funkcję estetyczną. W większości są odpalane tylko dlatego, że jest to tak nieodłączny atrybut kibolski, jak trąbka dla trębacza. Czy są niebezpieczne? Wyobraźnai podpowiada mi, że mogą stwarzać pewne zagrożenie, ale jednocześnie nigdy nie słyszałem o tym, żeby ktoś od rac na stadionie ucierpiał. Inną sprawą jest rzucanie petard, czy w ogóle czegokolwiek na boisko. To jest totalne buractwo. Oprócz serpentyn, które przerywają mecz na 5 minut, ale widok tysięcy serpentyn wyrzuconych jednocześnie jest po prostu piękny.
Kolejnym tematem są sektorówki, a ogólniej oprawy meczu. Regulamin Legii został zmieniony kilka dni temu w taki sposób, że takie oprawy są już niedozwolone. To jest trochę tak, jakby w kinie wprowadzić regulamin oglądania filmów przy zapalonym świetle. Prawda, że się da? Oprawy są najpiękniejszą częścią kibicowania. Zdjęcia z opraw na Legii trafiły kiedyś na jakąś wystawę sztuki współczesnej. Na youtube można znaleźć filmy z tych opraw, np. Boże chroń fanatyków, czy Witamy w piekle. Przypominam jednocześnie jaki lament był podczas Euro, jak Rosyjscy kibice rozciągnęli na meczu z Polską sektorówkę ze swoim bohaterem narodowym, który wygonił Polaków z Moskwy. Prowokacja, ale zrobiona ze smakiem. Kibole w wyniku szykan i różnych innych rzeczy, o których ten artykuł nie wspomina na euro się nie pojawili. W związku z tym, szyciem sektorówki zajął się Tomasz Zimoch. Chwała mu za to, chociaż wykonanie nie mogło być dobre, bo musiały to uszyć jakieś firmy, przypłynęła gotówka, faktury, prawa do używania i inne formalności o których nie ma mowy, gdy ludzie robią coś spontanicznie z dobrowolnych składek. Nasza sektorówka była po prostu dużą, biało-czerwoną flagą wykonaną za 45.000 PLN. Nie mam nic przeciwko naszym barwom narodowym, ale to jest zdecydowanie łatwizna i drożyzna. Z tego co wiem, przeciętna oprawa na Legii kosztuje kilka tysięcy i jej poziom wielokrotnie przewyższa to co zrobili "profesjonaliści".
Natomiast co do odpalania rac pod sektorówką, to zdecydowanie nie jest to dobry pomysł. Byłem kiedyś pod taką saktorówką gdy odpalono race. Nie udusiłem się, dym nie był ani duszący, ani szczypiący. Nie jest jednak niczym przyjemnym oddychać powietrzem, które widać i czuć. Jest to sytuacja podobna do tej, jakby puścić dymy w dyskotece. Nikomu to nie szkodzi, natomiast nie znam nikogo, kto się w tych dymach czuje komfortowo. Trzeba jednak przyznać, że nie widziałem również nikogo, kto uciekałby spod takiej sektorówki na świeże powietrze i tratował przy tym innych.
Kibole przeklinają. Owszem, nie da się zaprzeczyć. Mój staż na stadionie nie jest zbyt długi. Chodzę na mecze regularnie od roku. Na początku trochę mnie to drażniło. Dziś przestało mi to przeszkadzać. Poza tym uważam, że taki stadion może być pewnym wentylem bezpieczeństwa, miejscem gdzie właśnie można wrzasnąć KURWA na całe gardło i to będąc doktorem, prawnikiem, profesorem. Może Ty nie masz takiej potrzeby, ale są ludzie i to nie koniecznie źli, których to odpręża. Nie jestem bardzo przywiązany do tego co napisałem o tym przeklinaniu, ale uważam, że jest cała furmanka gorszych grzechów, które można popełnić i które popełnia się nie używając przekleństw. Druga strona medalu jest taka, że przekleństwa są często oznaką kompleksów. Wyjaśnię to na przykładzie oprawy, którą kiedyś przynieśli na stadion kibice drużyny przyjezdnej. Były to zwykłe czarne litery na białym tle z napisem LEGIA KURWA. Subtelnie i pomysłowo prawda? Dużo bardziej można dopiec pisząc gdzie macie mistrza. Albo można wykrzyczeć ITI! spierdalaj!, lub ITI! patataj! To drugie moim zdaniem ładniejsze, bardziej pomysłowe...
Kibole terroryzują publiczność... To dopiero pomysł. Rozumiem, że gdyby nie kibole, to reszta śpiewałaby piękne piosenki o miłości, kwiatkach i sprawiedliwych sędziach. Tylko ten ohydny gniazdowy wrzeszczy na ludzi i karze im śpiewać i klaskać do rytmu, a często nawet przeklinać. A prawda jest taka, że kibole są zorganizowani i mają doświadczenie w prowadzeniu dopingu. Mają też zacięcie do tego, żeby doping prowadzić nieprzerwanie przez cały mecz. Gdyby nie oni, to doping wyglądałby tak jak na Euro. Nieskoordynowane, rzadkie okrzyki. Kto nie był na stadionie na meczu ligowym, ten nie zdaje sobie sprawy z tego, co znaczy dobry doping. Tam jest doping przez 90 minut bez przerwy, a nawet więcej, bo i po meczu i jeszcze przed meczem się zaczyna, na prawdę bez przerwy i bez siadania. Poza tym gniazdo jest głosem rozsądku. Z gniazda słyszałem wezwania na początku meczu z izraelską drużyną, że żadnych antysemickich haseł i prowokacji i podziałało. Z gniazda słyszałem, żeby nie odpalać na tym meczu żadnych rac i nic nie rzucać na boisko. Nie podziałało, ale czy w związku z tym można wysnuć wniosek, że gniazdo jest siedliskiem zła?
No i już ostatni zarzut, czyli niedrożne przejścia ewakuacyjne. Na Żylecie istnieje pewien niepisany (choć zamieszczony w internecie) regulamin, który zobowiązuje tych, którzy są na Żylecie na przykład do kibicowania, wykonywania poleceń gniazdowego itp. Żadnych zdrożnych, sekciarskich punktów o alkoholu, narkotykach, zabijaniu kotów i porywaniu dzieci. Ale jest też coś takiego, że miejsca na Żylecie są zajmowane dowolnie, a nie tak, jak zostały sprzedane. Czyli na przykład kupujesz bilet na rząd 5 miejsce 7 i jak przychodzisz i jest zajęte, to się nie kłócisz, tylko idziesz na wolne. Niektórzy jak o tym opowiadam, to się bulwersują, że jak to, płacę żądam itp. Ale przypominam, że ten regulamin stosuje się tylko do tej jednej trybuny, więc na pozostałych trybunach wiesz co kupujesz. Z punktu widzenia kiboli i prowadzenia dopingu ten regulamin ma uzasadnienie. Otóż najbardziej krzyczący kibole gromadzą się blisko gniazda. To ścisłe centrum ultraskich trybun nazywa się młynem. Oni są takimi katalizatorami dopingu. Gdyby teraz się okazało, że wokół gniazda zgromadzili się przypadkowi ludzie, rodziny z dziećmi, ksiądz, dziennikarze, starcy, ludzie robiący sobie pamiątkowe zdjęcia na Fejsa, wtedy ten doping by po prostu nie zadziałał. Ale taki regulamin ma również swoje skutki uboczne. Otóż sporo ludzi stoi na schodach i w przejściach. Czyli według wojewody jest to niebezpieczne, bo utrudnia ewakuację. I tu trzeba się zgodzić z wojewodą. W normalnej sytuacji, na nowoczesnym i bezpiecznym stadionie nic nie powinno się zdarzyć i w 99,99% nic się nie wydarza. Chodzi jednak o to, żeby jak najbezpieczniej było również w tej marginalnej 0,01%.
Podsumowując, są zagadnienia, w których wojewoda ma rację, są też takie, w których racji nie ma. W niektórych sytuacjach racja wojewody wynika z obowiązującego prawa, które jest nazbyt restrykcyjne. A Ci, którzy teraz chcieliby powiedzieć, że prawa trzeba przestrzegać nawet jak jest zbyt restrykcyjne, niech sobie odpowiedzą na pytania, czy płacę abonament RTV, czy przestrzegam ograniczenia prędkości do 30 km/h, czy wyprowadzam psa na smyczy, czy przechodzę przez ulicę po pasach... Druga sprawa, to czy racje wojewody są na tyle poważne, że adekwatną karą byłoby zamknięcie całej trybuny nawet na całą rundę? Sądzę, że prawdziwą motywacją wojewody jest przedstawienie dla mediów i co za tym idzie dla telewidzów. Kibole są łatwym celem, bo ich obraz w mediach i społeczeństwie jest taki, że to dresiarze, nieokrzesani, łysi chuligani. Zatem jak ktoś krzyknie łapać kibola, to od razu zdobywa punkty.
Co natomiast wojewoda przewidział dla kiboli, których nie wpuści na stadion? Bo oni nie zostaną w domu, żeby robić sobie na szydełku szaliki na kolejną rundę. Przyjdą pod stadion, pod urząd wojewódzki i tam odpalą swoje race, wzniosą wulgarne okrzyki... Oczywiście można na nich wypuścić zmechanizowane odziały z armatkami wodnymi, gazami łzawiącymi, pociskami gumowymi i pałkami. To jednak na pewno nie jest rozwiązanie najbardziej optymalne zarówno jeśli chodzi o koszty materialne, jak i społeczne.
W przeciwieństwie do kiboli uważam, że trzeba się dogadać z drugą stroną, czyli władzami klubu, policją i władzami miasta, kraju, świata. Obie strony jednak powinny do tych rozmów przystąpić ze zrozumieniem drugiej strony. Jeśli władze będą występować z pozycji siły i ślepego, skrupulatnego stosowania przepisów, to nie widzę szans na porozumienie. Gdyby natomiast powiedzieli, że rozumiemy was, spróbujemy wam pomóc przekonać polityków, żeby zalegalizowano bezpieczną pirotechnikę, umożliwimy wam rozwijanie sektorówek, jeśli po zwinięciu zostaną one zwinięte i schowane w taki sposób, żeby nie zagradzały przejść, nie będziemy na waszej trybunie rozstawiać ochroniarzy ponad miarę, ale musicie się zorganizować, żeby drożne były ciągi komunikacyjne, w takim wypadku powiedziałbym, że władze chcą załatwić problem, a nie ogrzać się poparciem społeczeństwa. Generalnie trzeba się przełamać i powiedzieć, chcemy, żebyście się dobrze czuli i bawili na stadionie. Nie podzielamy waszego entuzjazmu i sposobu zabawy, ale spróbujemy zorganizować to tak, żebyście w ramach prawa mogli maksymalnie kultywować swoją pasję.
Kibole natomiast są grupą, która ma alergię na kontakty z władzami. Jednak, żeby nie być ciągle ofiarami szykan nie mają wyjścia i muszą zacząć rozmawiać. Nie mówię o pokornym przyjściu na postronku, ale jasnym wyrażeniu swoich postulatów i próbę ich negocjacji. I jeśli ewentualnie doszłoby do porozumienia, to to porozumienie trzeba będzie pielęgnować szczególnie w swoim gronie. Czyli jak ktoś rzuca petardy na boisko, to nie bronimy go, nie odwracamy kota ogonem, tylko dajemy komunikat, że nie pochwalamy łamania porozumień. Ja wiem, że kibole mają takie fajne zasady, wszyscy za jednego, jeden za wszystkich, cała Legia zawsze razem, ale tak właśnie ta zasada działa. Podpisaliśmy rozejm na takich warunkach i w naszym najlepszym interesie jest przestrzeganie jego ustaleń. Możemy próbować negocjować rozszerzenie warunków tego rozejmu, lub go złamać i ponieść konsekwencje każdej z tych decyzji. I to dotyczy obu stron.
Pobierz