Trener, działacz, dyrektor, wiceprezes, prezes – Tomasz Chamera przechodzi do historii PZŻ jako jeden z najdłużej pełniących funkcję liderów tej organizacji. Czy był dobrym szefem? Jak sam przyznaje: „Na pewno nie byłem szefem idealnym. Ale żaden pociąg mi z peronu nie uciekł.”
W szczerej rozmowie z Karoliną Sołtaniuk i Moniką Bronicką opowiada o kulisach działania związku, roli okręgów, sytuacji majątkowej i projektach takich jak NOVA Marina czy Trzebież. Tłumaczy, na czym polega odpowiedzialność za żeglarstwo jako strukturę sportową i społeczną, dlaczego „nie ma nic gorszego niż stagnacja” i jak udało się wypracować spokój wewnętrzny i wiarygodność organizacyjną.
Nie unika trudnych tematów: mówi wprost, że jest przeciwny korupcji, a każdy związek to „sztuka dialogu i kompromisu”. Opowiada też o emocjach – tych najprawdziwszych, gdy „nie potrafił ukryć emocji podczas zdobywania medali przez polskich żeglarzy” oraz o tych, które towarzyszyły mu prywatnie: „Życie prywatne utrzymywało mnie na powierzchni przez ostatnich 12 lat.”
W odcinku wracamy do jego trenerskich początków w klasie Cadet, sportowych tradycji rodzinnych, zamiłowania do piłki nożnej oraz momentu, gdy trzeba było przyjąć krytykę: „Można dostać klapsa w kark albo w ucho, żeby nie fisiować.”
Dzieli się też złotymi radami dla nowego Zarządu, podkreśla, że „musimy inspirować kolejne pokolenia” i deklaruje chęć dalszego wspierania rozwoju żeglarstwa – z innej już roli, ale z tą samą pasją.
To rozmowa o odpowiedzialności, przemijaniu i ciągłości. Bo wszystko co ma swój początek, ma też swój koniec – ale nie musi oznaczać końca zaangażowania.