Czasem dochodzimy do miejsc tak strasznych, że nie widać ani promyka światła. Balansujemy między niewiarą w to, że Bóg nas wysłucha, a niewiarą w to, że w ogóle może nas wysłuchać.
Trudno nam też uwierzyć, że to, o co prosimy, mogłoby się nie spełnić — i równie trudno uwierzyć, że jednak się spełni.
Taka jest chaotyczna głębia zakorzenienia naszej niewiary. Potrzebujemy nauczyciela wiary… Józefa Egipskiego.
Wtedy najpierw bardzo cichutko szepczemy - Drogi Boże, jeśli kiedykolwiek zabraknie mi sił, by się modlić — usłysz moje serce.
Bo ja dopiero później odkryję, że właśnie o to tylko chodziło.
Na razie nasza opowieść nie kończy się optymistycznie: wejdziemy w nią w chwili, gdy — w duchowym sensie — ziarno najpierw musi obumrzeć, albo gdy, jako owoc, w dniu błogosławieństwa zostanie starte na chleb.
Zapraszam na część drugą!
Jeśli moja służba przynosi Ci pożytek i masz chęć, możesz postawić wirtualną kawkę.
https://buycoffee.to/mirek-kulec