Share Autentyczność w pasji
Share to email
Share to Facebook
Share to X
Jesteśmy różni i to jest wspaniałe, że wspólnotę tworzą jednostki. To tak, jak dom tworzący całość jest przecież zbudowany z pojedynczej cegły. Potrzeba indywidualizmu, tej boskiej iskry wypływającej z serca człowieka, która rozpala potem wielu.
Kiedy zaczynałam tworzyć najpierw bloga a potem podcasty moim celem było dostrzeżenie człowieka, jego istoty i tego czym on żyje i co go w życiu napędza.
Tematyka była różna: muzyka, sport, film, podróże, psychologia, duchowość. Jeśli miałabym je ująć w jednym słowie, to byłaby to PASJA.
Bo choć tak wielu z nas doświadcza muzyki, sportu, filmu, podróży, psychologii, czy duchowości, to jednak na każdego z nas działają one zupełnie inaczej.
To właśnie dlatego lubię słuchać ludzkich opowieści o drodze, jaka ich doprowadziła do ich pasji tworzenia. A głęboko wierzę, że została ona nam, jako ludziom wszczepiona w serce w momencie naszego
I właśnie tej miłości doświadczyłam na koncercie uwielbieniowym Maji Sowińskiej. Poczułam na nim prawdę. Wyśpiewaną, wykrzyczaną a czasem wypowiedzianą szeptem. Bo to jest ważne, żeby tą prawdę wypowiadać. Bo ona oczyszcza serce człowieka. A niewypowiedziane
Żeby to dostrzec potrzeba otwartości na Ducha. Wyrażenia zgody, bo On nie będzie łamał naszej wolnej woli. Nigdy nie przekroczy tej granicy, bo On ukochał wolność, bo cóż to za miłość, która zniewala, ta ludzka czy boska?
W tym odcinku opowiadam o ostatnich doświadczeniach związanych z akceptacją, wytrwałością, odpowiedzialnością i nawykach.
Podcast o życiu w doświadczaniu.
Z Ewą Wilczyńską-Saj spotkałyśmy się na Gdyńskich Warsztatach Podróżniczych w ubiegłym tygodniu, na których opowiadała o Wyspie Wielkanocnej i o tym, jak bardzo pokochała to miejsce i jak bardzo lubi do niego wracać.
Ewa ma dar opowiadania i ciepły, ujmujący głos.
Jej opowieść zainteresowała mnie tak bardzo, że postanowiłam się z Nią spotkać i porozmawiać o tym, co ją do podróży pociągnęło czego w nich szuka?
Jak bardzo ją rozwinęły wewnętrznie i zewnętrznie.Jak to podczas wywiadów na moim kanale, było głęboko i z pasją :)
Na koncert zespołu Haevn czekałam od ładnych paru lat.
Grał je tylko w Holandii, więc nawet planowałam wyprawę do kraju Niderlandów.
Dlaczego?
Ponieważ jednym z moich życiowych celów jest realizacja muzycznych marzeń.
A, że twórczość holenderskiego zespołu mocno oddziałuje na moje emocje, to bardzo chciałam to marzenie spełnić.
Nic więc dziwnego, że kiedy w maju tego roku usłyszałam, że Haevn zagra w Polsce, mega mnie to uradowało.
Kupiłam bilet i czekałam.
Co jest takiego w tym zespole, że mnie do niego przyciągnęło?
A no z całą pewnością łączenie
Mam słabość do pianina i wiolonczeli, bo po prostu pięknie brzmią na scenie i tyle. A u Haevn jest tego sporo.
Co jeszcze? Niewątpliwie głos i zachowanie sceniczne wokalisty zespołu- Marijna.
Jest on trochę tak anielsko brzmiący (o ile ktoś, kiedyś słyszał głos anioła).
Taki szlachetny, a jego obecność na scenie z całą pewnością magnetyzuje.
Nie znałam wcześniej historii, które podczas koncertu opowiadali Marijn i twórca Haeven Jorrit.
Ale nie wierzę w życiowe tzw. "przypadki losowe". Zbyt wiele bowiem miałam już sytuacji, w których po prostu wiedziałam, że dane spotkanie, dana nauka, dana muzyka, tekst były
Trzeba jednak umieć to dostrzec i otworzyć na to własne serce. Przyjąć to, co życie ma ci do zaoferowania i pójść za tym, w tym danym momencie.
Podobnie było więc z twórczością holenderskiego zespołu.
Lubię patrzeć, kiedy ludzie odczuwają spełnienie w tym, co robią. Kiedy na ich twarzach widać skupienie i radość. Czas wtedy jakby się zatrzymuje. Tak właśnie jest na koncertach, które opowiadają jakąś fabułę.
Głęboko wierzę w terapeutyczną rolę muzyki, że płynąca ze sceny energia miesza się z energią słuchacza i wówczas wspólnie zaczynają tworzyć przepiękną symbiozę.
Ostatnio miałam rozbrat z koncertami. Przestały być dla mnie tak ważne, jak kiedyś.
Zbyt duża ich ilość spowodowała przesyt.
Koncertowa dopamina została wypstrykana.
I bardzo dobrze, bo mogłam teraz już inaczej smakować muzykę graną na żywo.
Ze świeżą głową i sercem oraz wyciszeniem wybrałam się więc do Warszawy.
Parę minut po 19:30 w warszawskiej Scenie Relax rozpoczęła się słowno-muzyczna opowieść, do którego wysłuchania zaprosił mnie zespół Haevn.
Tak wysłuchania a co ważniejsze usłyszenia tego, co miał do przekazania.
A jakaż to jest ta owa historia Holendrów Marijna i Jorrita?
Myślę, że podobna do wielu z nas.
Być może nie dosłownie i nie w całości, ale jednak jest tak bardzo bliska...
Dla obydwu, na pewnym etapie ich życia, muzyka stała się terapią, kiedy jeden zatracił sens życia i zdał sobie sprawę ze szkodliwości własnych nawyków, a drugiego na parę lat przykuła do łóżka choroba.
Muzyka leczy i potrafi nadać sens ludzkiemu istnieniu, jest niczym rzucona przez wszechświat niewidzialna kotwica, której się chwytamy, by wypłynąć na brzeg i nie pójść na dno.
Jorrit zdał sobie sprawę, że aby być znowu szczęśliwym człowiekiem, musi opuścić własną strefę komfortu nawyków,
Poprzez to trudne doświadczenie przyszła do niego inspiracja do stworzenia utworu pt.
"Welcome the wind". ....
Linki do przytoczonych w podcaście utworów:
"Welcome
https://www.youtube.com/watch?v=gNjYLpOSNi8
"The other side of the sea"
https://www.youtube.com/watch?v=SWFDZ33ySJg
"Where the heart is":
https://www.youtube.com/watch?v=tDQyuhy3BV
Lubię takie miejsca, jak Kino Cameralna Cafe w
Spotkać się ze światem bohaterów pokazywanych na
Zanurzyć się na ponad 2 godziny, zatrzymać i
Film pt. "8 gór", na którym byłam
O odkrywaniu własnego miejsca w swoim życiu i w
O poznawaniu poprzez słowa i góry ojca, z którym
Ale także ojca, który przez kilka tygodni w roku
Bohater poznaje takiego tatę już po jego
I to jest moment zwrotny w życiu narratora
Pietra, który nie miał celu, głębokich relacji,
Pietra, który powtarzał los tego ojca, który był
W filmie padają słowa:
"Nigdy nie będę
I co ciekawe opowieść głównego bohatera wcale
Bo tak naprawdę wybór jego przyjaciela- Bruna
Kiedy wracałam z kina i zastanawiałam się nad
Otwartym na to, że marzenia mogą i ewoluują w
Nie jesteśmy i nie musimy być przywiązani tylko
Możemy i mamy być otwarci na nowe, inne, bo ono
Budujemy nasze zaufanie we większy plan Wyższej
Choroba może nauczyć pracoholika odpoczynku.
Kontuzja u sportowca, mądrego eksploatowania
Utrata bliskiej osoby, refleksji nad ważnymi
I to właśnie z takich doświadczeń budowane są
By on coś poczuł, przestał wypierać, zastanowił
Z takich doświadczeń artyści tworzą wspaniałe
Dopełnieniem tego wieczoru w kinie było w moim
Poczułam, żeby ją włączyć, by jeszcze raz ją
Dlaczego? Bo ona jest prawdziwa, tak jak ten
Nie przekoloryzowany, często surowy, pełen
A to wyrasta z ewolucji człowieka, w tym kim
Obecnie odczuwam przemożną chęć życia w pełni radości.
Takiej radości, która wypływa z mojego wnętrza.
Tej czystej, niekontrolowanej i spontanicznej.
Takiej radości z dnia codziennego.
Będąc niedawno u rodziców, poczułam przemożną potrzebę
Jeszcze większej niż zazwyczaj.
Tym bardziej, że ciepła wiosenna pogoda, ewidentnie sprzyjała
A że moja fizyczność w 42 wieku mojego życia jest lepsza niż
Jako dziecko wychowane w świecie bez internetu, czy transmisji
kontakt ze sportem dużego formatu miałam poprzez słuchanie
A że dorastałam w województwie kujawsko-pomorskim, to taką
Siadałam więc na parapecie w kuchni i słuchałam z zapartym
Na lekcjach wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nie
Jednak tata zamontował własnoręcznie skonstruowany kosz z
Zaczęłam więc po prostu rzucać do kosza, dla zabawy, dla
Koszykówka była też swojego rodzaju więzią łączącą mnie z
Mecze grane z bratem i kuzynostwem zapisały się w mojej
Bo był to czas, w którym cieszyliśmy się jako dzieci z
Czuliśmy czystą i niezmąconą radość z gry.
A coś takiego wszczepia się w człowieka i zostaje z nim na
Tamtego dnia będąc u rodziców, kiedy w moich dłoniach
Kiedy wróciłam do domu zauważyłam, że przecież niedaleko
Nie zastanawiając się długo, kupiłam piłkę i zaczęłam ponownie regularnie
Moje dłonie przypomniały sobie technikę rzutu i z dnia na
Poza tym cieszyło mnie samo bycie na świeżym powietrzu i
Teraz mogłam grać, bez poczucia lęku, który zawsze
W całym swoim życiu miałam ich ponad czterdzieści.
Nigdy nie byłam wirtuozem gry, ale nie o to tutaj chodzi,
Serce wypełnia się wdzięcznością i niczym nieskrępowaną wolnością.
Po blisko 20 latach ponownie w moim życiu zagościła
Nie planowałam tego, po prostu chciałam doświadczyć więcej
Są osoby, z którymi czujesz głębsze połączenie.
Czujesz więź, nie wiesz dlaczego tak jest.
Coś Ciebie ciągnie do tego, żeby porozmawiać, dlatego po prawie 3 latach spotkałyśmy się z ShatąQS, żeby po prostu porozmawiać.
Bogatsze o nowe doświadczenia i zmiany, które w nas zaszły dzielimy się tym, co przeżyłyśmy, co nas odmieniło.
Wczoraj pewien chłopak przywiózł mi do domu warzywa, które wspólnie z rodziną uprawia na polu. Kiedy otworzyłam mu drzwi poczułam energię miłości, oddania, pasji, troski względem tego, co robi.
Delikatność z jaką podawał mi sałatę, czy pomidory sprawiła, że poczułam, że to jest coś innego, coś głębszego niż kupowanie warzyw z bezosobowego sklepu, który wszędzie wygląda tak samo.
Bo ten człowiek tą sałatę i te pomidory wyrywał z ziemi, z której wyrosły. Dał im swój czas, swoją pracę, swoją uwagę i wyrosły pięknie.
Niczym nie przypominały tych idealnych, bez skaz leżących na półkach supermarketu.
Miały swoje rany, swoje zadrapania, grudki ziemi, czasem dziwne, odjechane kształty.
Ale właśnie to miało swój urok, bo one były jakieś. I od razu poczułam ich aromat, ich radość z tego, że trafiły do domu kogoś, kto na nie czekał, kto się na nie cieszył.
I to są niby tylko warzywa... ale ich symbolika, energia przypominają mi człowieka.
Tego nieidealnego, ze swoimi zadrapaniami, ranami, nabytymi przez lata doświadczeń, które zebrał.
Nie tego sztucznego, bez emocji, wypucowanego z toną makijażu, że aż twarzy nie widać i z pustym spojrzeniem i nałożonym uśmiechem, który nie ma nic wspólnego z autentyczną radością.
I ten chłopak, który przywiózł mi warzywa był właśnie taki nieidealny, ale idealny w prostocie swoich gestów i słów, bo było czuć, że robił to z serca.
I to się zupełnie inaczej odbiera, od takiego człowieka chce się przyjmować, bo od niego czuć pasję i miłość. Nasze spotkanie trwało zaledwie minutę, lecz jakże cenna to była chwila.
Kiedy człowiek wyłamuje się z mechanicznego systemu życia, to zaczyna zauważać właśnie takie rzeczy. Zaczynają go cieszyć czynności, na które kiedyś nie zwracał prawie żadnej uwagi i stopniowo wprowadza wtedy już inną energię do swojego życia.
Dostrzega, że ma ono znaczenie i składa się z przeżytych chwil i nabywanych po drodze doświadczeń.
I to, co kiedyś było czymś zwykłym i mało znaczącym nabiera już innego kontekstu. Jak ciepła herbata wypita po długiej wędrówce w mroźny dzień, bo wtedy zaczynamy ją doceniać, bo ma dla nas już inną wartość- większą i głębszą.
Człowiek zaczyna odczuwać rytm życia, uczyć się dostrzegać drobiazgi i czerpać z nich autentyczną radość. Jak z codziennego spaceru po lesie, jak z regularnych ćwiczeń kręgosłupa, by lepiej mu służył.
W prostocie jest siła, jest moc. Ona wyostrza nasze zmysły, bo pokazuje różnorodność. Jak te warzywa, każde w innym kształcie. Jak człowiek, każdy inny w swej indywidualności.
I ja już wiem, że będę kupować warzywa u tego człowieka, bo otrzymałam coś, czego nie dostanę nigdzie indziej. OSOBOWOŚĆ, ENERGIĘ MIŁOŚCI, PASJI I ODDANIA WOBEC TEGO, CO SIĘ ROBI.
Dlatego szukam muzyki, która opowiada, nauczycieli, którzy doświadczyli i ludzi, którzy kochali.
"Tęsknię sobie", "Baczyński" i "Sierpień".
Trzy wyjątkowe, utkane emocjami duety, które zawłaszczają głowę i serce słuchacza.
Zapraszam do wysłuchania podcastu.
The podcast currently has 67 episodes available.