Na muzealnym facebooku, w poście o Praskich Audiohistoriach, mogą państwo zobaczyć naszego dzisiejszego narratora, Pana Zbigniewa Mańkowskiego i spory obraz: złoty koń na biegunach niesie na grzbiecie chłopca w ludowych spodniach, czerwonych butach…
Zbigniew Mańkowski, AHM: Historia tego obrazu, no, to jest obraz, który wędrował po całym świecie wraz z zestawami klocków. To było logo, jak to się dzisiaj nazywa, firmy Gnom. Obraz miał pod spodem napis: kupujcie… żądajcie polskich zabawek – zdaje się, tak tam jest – firmy Gnom, Warszawa, Zygmuntowska 8. Jeździł po świecie jako ta, no, reklama taka. Wystawy były w Paryżu, były we Włoszech, w Szwajcarii chyba, była [00:02:00 obiejzna?] statkiem „Bałtyk”, promocja polskiego przemysłu, zdaje się, to była i tam te klocki też jeździły po Bałtyku, po Morzu Śródziemnym, po Morzu Północnym, tutaj Atlantyku.
Ja go pamiętam z ulicy Zgoda jeszcze, czyli jak miałem 3-4 lata, już pamiętam, nazywał się on Wojtuś. Moi rodzice mówili: „bądź grzeczny, bo zobacz, Wojtuś na ciebie cały czas patrzy”. I ten Wojtuś jest tak namalowany, że oczy, to jakaś sztuczka taka malarska, gdzie by się nie stanęło i popatrzyło na jego oczy, to on patrzy. Ja stawałem pod ścianą i on na mnie patrzył, byłem grzeczny dlatego.
W gabinecie, w gabinecie ojca było pełno obrazów, były wartościowe obrazy, które ojciec kupował. Pamiętam wieszanie obrazów, to wbijanie gwoździa, wyżej, niżej, cały ceremoniał był.
Anna Mizikowska:: A jak to się stało, że tylko ten obraz przetrwał w pańskim domu?
Zbigniew Mańkowski: W czasie powstania wszystko zostało zniszczone. Tamten obraz, ponieważ mieszkaliśmy na Forcie Mokotowskim, na ulicy Gimnastycznej, w willi, tylko myśmy tam mieszkali, to był dom jednorodzinny, tam były te obrazy na ścianach, meble, wszystko. Jak ojciec w lutym czy w marcu 45 roku, po wyzwoleniu Warszawy zaraz, miesiąc, niecały miesiąc tam, to już nie było, puste ściany były, żadnych obrazów. Nie wiadomo, czy to Niemcy ukradli, czy coś. I ktoś, moja ciocia chyba, zdaje się, mówiła: „słuchaj, Bronku, ten Wojtuś, ten obraz jest tam na Racławickiej ileś, 112 czy coś, w piwnicy, u kogoś tam jest”, w jakiejś piwnicy tam widziała, zabrali go. I trafił się tutaj w 48 roku, ja tu zamieszkałem w 48 roku, to już ten obraz tu był.
Anna Mizikowska: Lena Wicherkiewicz opowiada o firmie Gnom, założonej przez Bronisława Mańkowskiego.
Lena Wicherkiewicz: Firma powstała w 1922 roku i mieściła się przy ulicy Zygmuntowskiej 8. Do dnia dzisiejszego niestety nie zachowały się zabudowania, żadne ślady jakby tutaj w przestrzeni Pragi po tej znanej firmie. Firma była znana przede wszystkim z wyrobu właśnie drewnianych zabawek. Takim no sztandarowym, można powiedzieć, produktem tej firmy były klocki, które też nazywały się właśnie „Budownictwo drewniane Gnom”. Były to no z jednej strony jakby zwyczajne klocki, to znaczy drewniane bryły, prostopadłościany, nie wiem, kule, stożki i tak dalej, natomiast tym, co było… co wyróżniało te klocki spośród innych klocków, było to, że do opakowania z klockami dołączona była instrukcja, którą Bronisław Mańkowski przygotował wspólnie ze znanym architektem, teoretykiem architektury, historykiem architektury Stanisławem Noakowskim. I w tej instrukcji były właśnie rysunki jakby pokazujące, co z tych klocków można zbudować, a zbudować można było właśnie różnego rodzaju dzieła architektury, nie wiem, piramidę egipską, świątynię grecką. Tak że takie… no miała jakby też kształcić w kierunku jakby znajomości architektury, ale oczywiście no dawała też pole do własnych poszukiwań dla młodych budowniczych. No i to był taki tak naprawdę najbardziej znana zabawka, którą w zasadzie do tej pory można spotkać, pojawia… znaczy ma ją w swoich zbiorach Muzeum Zabawek w Kielcach, Muzeum Narodowe w Warszawie, ale także osoby prywatne.
Zbigniew Mańkowski: Całe opowiadanie drukowane w „Stolicy” było mojego ojca, jak wielki architekt Stanisław Noakowski uczył się na klockach...