Zwrot akcji, suspens, katharsis, czy jak to zwał, trudno jednak uwierzyć, że Stany Zjednoczone dorobiły się swojego tyrana. Wyciąga łapę, po co się da, poucza, jak należy żyć, jakie wartości wyznawać, i że Europa się sprzeniewierzyła swoim wartościom. Mówi to facet, który przywrócił plastikowe słomki!
Ten atak, to dobrze dla Europy. W obliczu zagrożenia ludzie się jednoczą właśnie w celu obrony własnych wartości. Putin, jak dotąd nie wzbudzał aż takich emocji, które by zmusiły Europejczyków do myślenia o przyszłości kontynentu. Co prawda Putin jest wychowankiem szpeców z Łubianki i radzieckich szkół szpiegowskich, jednak to żadna nowina. Trump to co innego. Wszystkiego można się po nim było spodziewać, ale w chwili, gdy otworzył usta i rozwiał wszelkie wątpliwości, to dał nam powód po temu, aby być razem.
Obywatele Stanów Zjednoczonych powinni się zacząć go obawiać i należ im współczuć. Od początku, czyli wcale nie tak długo, żyli bez wojen na terytorium swojego kraju, nikt im nie burzył miast ani nie bombardował budynków, być może dlatego z takim histerycznym lękiem reagowali na zamach na WTC w 2001 r. Państwo to uważano kiedyś za ostoję demokracji, teraz to ostoja faszyzującego populizmu i gniazdo imperialistycznych pomysłów. Trump, który żądał dla świata pokoju, już za chwilę zacznie wysyłać wojska amerykańskie na wojny zaborcze, po Kanadę, Grenlandię, po Ukrainę. Jeśli w Polsce wygra PiS, to Kaczyński ofiaruje kraj Trumpowi i jeszcze go w rękę pocałuje na znak zdrady Europy. Zdrada jednak to zdrada, a ta będzie na miarę Potockich, Branickich, Rzwuskich, Kossakowskich czy Poniatowskich, chociaż nazwisko "Kaczyński" brzmi w tym towarzystwie komicznie.
Amerykanie uwierzyli, że Trump uczyni z USA potęgę, na jaką ten kraj zasługuje. Czyli na jaką? Tak naprawdę Trump jest jeźdźcem apokalipsy. Czy doczekamy amerykańskich obozów zagłady i zabójstw przeciwników politycznych? Czy Guantanamo rozleje się na cały świat? Tak łatwo w podobny scenariusz dziś uwierzyć. Oby się nie ziścił.