Już za niecały tydzień czeka nas wybór między złem a większym złem, co otwarcie przyznają nawet zwolennicy Rafała Trzaskowskiego. Zdają się mówić, jak ta Szydło swego czasu "zamknijcie oczy i głosujcie na swoich". Pierwsze zło, to skrajny nacjonalizm, układy i okradanie Polski, wyjście z UE i brak bezpieczeństwa państwa, drugie, to liberalizm, oszukiwanie narodu i utrata suwerenności. Tak siebie przedstawiają nawzajem przedstawiciele dwóch partii, których kandydaci mają największe szanse w wyborach prezydenckich.
Być może jestem nie po linii i nie na bazie, jak się mawiało za św. pamięci nieboszczki PZPR, ale wybór między mniejszym a większym złem w imię raison d'État i to w kardynalskim wydaniu Armanda-Jeana du Plessis de Richelieu jakoś mi nie leży, zwłaszcza po aferze mieszkaniowej. Co do kręgosłupa moralnego samego prezesa i otaczających go ludzi z PiS-u nigdy nie miałem wątpliwości, jednak w przypadku jego przeciwników, którzy tak licznie zebrali się wokół Donalda Tuska, wahałem się.
Wydarzenia związane z przejęciem mieszkania pana Jerzego przez Karola Nawrockiego odarło zapewne ze złudzeń nie tylko mnie. Grillowanie przeciwnika politycznego i jego obrona przez wspierającą go frakcję polityczną, to widowisko obrzydliwe przynajmniej dla mnie. Nie chcę w czymś takim uczestniczyć absolutnie. Fundowanie elektoratowi z wyborów na wybory narastającego ścieku podłości i wzajemnej międzypartyjnej nienawiści, a nie szlachetna potyczka na argumenty, są już zwyczajnie męczące, żeby nie powiedzieć nudne. Wszystko już było. Nadzieja, że to się zmieni we mnie przynajmniej umarła, a nie umiem przywyknąć.
W tej przedwyborczej bitwie nie da się uczestniczyć w pojedynkę, a co za tym idzie pretensje do jednej tylko partii, są przejawem hipokryzji, a nie rozsądku. Wybór między złem a złem, nawet z poprzedzającym ten wyraz przymiotnikiem, jest wyborem zła. Na kogo zatem głosować? Nie mam zielonego pojęcia. Jeśli nie brzydkie zabawy, to propozycja nacjonalizmu i rozprawy z uchodźcami, jeśli już jakiś rozsądek, to ciąży odium złej przeszłości.
Powiadają, że trzeba iść na wybory, bo wybiorą za ciebie. Frekwencja, to też jeden ze wskaźników wyborczych, brany pod uwagę w analizach politologicznych. Najczęściej absencja wyborcza tłumaczona jest obojętnością i postawą nieobywatelską. Czas to zmienić. Nieuczestniczenie w wyborach między złem a złem może oznaczać sprzeciw właśnie obywatelski i przejaw niepokoju. Ci, którzy wytłumaczą to tak, jak dotychczas będą się mylić, nie zaś ci, którzy podjęli świadomie taką decyzję.