W połowie XIX wieku Kraków przeżył coś, czego nikt się nie spodziewał.
Wystarczyło kilka dni, by ogień pochłonął 10% zabudowy miasta. Rozszalały żywioł, podsycany potężnym wiatrem, wziął swój początek w młynie — od tamtej chwili płomienie rozprzestrzeniały się z prędkością, której mieszkańcy nie potrafili nawet pojąć.
Domy, kościoły, bezcenne zbiory i archiwa — wszystko stawało się ofiarą płomieni. Na ulicach panował chaos, płacz i rozpacz. Ludzie chwytali, co mogli unieść: pierzyny, srebra, klatki z ptakami i kotami. Świadkowie tego koszmaru zostawili opisy tak przejmujące, że nawet dziś potrafią wywołać ciarki.
A najdziwniejsze w tej historii? To, że wszystko mogły zapoczątkować… wybuchające orzechy.
Dziś patrzymy na obraz, który przez lata uważano za scenę rzezi Pragi. Dopiero niedawno odkryto, że przedstawia skutki wielkiego pożaru Krakowa z 1850 roku — twarze pogorzelców, których życie w ciągu kilku dni zmieniło się w popiół.
To nie jest zwykła opowieść o dawnym pożarze. To historia o tym, jak żywioł zmienił Kraków na zawsze.
Opowiada: prof. Monika Bogdanowska
Realizacja/Montaż: Mateusz Jaśko, Grzegorz Krzywak