Jest taki budynek w Krakowie. Stoi przy Wielopolu i zna go każdy, kto kiedykolwiek spacerował po centrum. Monumentalny, piękny, klasycystyczny – przez lata bank, wcześniej mieszkania, zawsze coś ważnego. Nie tykała go żadna modernizacja, żaden lifting pod dewelopera, żaden dziwny remont. Był świadkiem historii.
Ale historia się kończy. Zaczyna się inwestycja.
Bo ten gmach, będący częścią dziedzictwa Krakowa i Polski, został sprzedany. A raczej: oddany pod młotek. Już niedługo stanie się luksusowym hotelem – pierwszym w Polsce pod marką JW Marriott. A wszystko to za sprawą znanego z "warszawskiego Hongkongu" dewelopera – pana Józefa Wojciechowskiego.
I można by pomyśleć: "Taki los, rynek decyduje". Tyle że… coś tu mocno śmierdzi.
Ten sam projekt latami nie dostawał pozwoleń konserwatorskich. Konserwatorzy mówili, że nie da się tego pogodzić z ochroną zabytku. Ale nagle – po wyborach samorządowych, po zmianach kadrowych, po dziwnych wpłatach na kampanię Andrzeja Kuliga (ktoś pamięta jeszcze tego byłego wiceprezydenta?) – wszystko rusza z kopyta. Magicznie, bez przeszkód.
Nowa konserwator? Katarzyna Urbańska – wcześniej podwładna Kuliga. Nowe pozwolenia? Są. Zgoda na wybebeszenie wnętrza? No cóż… milczenie też jest odpowiedzią.
A kiedy mieszkańcy i radni zadają pytania, co robi pani konserwator? Wychodzi z posiedzenia. Z hukiem.
Ten materiał to nie jest tylko o jednym budynku. To opowieść o tym, kto naprawdę rządzi w Krakowie. O mieście, które coraz częściej jest towarem. O tym, że dziedzictwo staje się luksusowym produktem, a mieszkańcy mają się zachwycać, że w „ich” mieście pojawi się nowy, pięciogwiazdkowy hotel.
No i pytamy:
🔸 Co stanie się z oryginalną stolarką, parkietami, ścianami, które przetrwały dekady?
🔸 Jakim cudem JW Construction zdobyło pozwolenia, których nie dawał nikt przedtem?
🔸 Czy rzeczywiście przypadkiem projekt ruszył zaraz po wpłatach na kampanię byłego wiceprezydenta?
🔸 Czy Kraków naprawdę jest jeszcze miastem dla ludzi, czy już tylko produktem w rękach ludzi z portfela?