- “Zaczynało być mi wszystko jedno, już nic nie miało znaczenia.”
- “Wiedziałam już wtedy, że to stany depresyjne, ale wciąż sobie wmawiałam, że poradzę sobie, że jeszcze nie potrzebuję pomocy, bo po co mi.”
- “To jest też w depresji cholernie trudne, może nawet najtrudniejsze - trzeba się przyznać przez samym sobą, że ma się problem.”
- “Dopiero po kilku latach w końcu nauczyłam się mówić o depresji. Co nie było łatwe bo najbliżsi powtarzali jak bardzo powinnam się tego wstydzić i jaka jestem nienormalna.”
- “Ja zaczęłam właśnie walkę o swoje zdrowie psychiczne, leki i terapia zostały wdrożone także widzę światełko w tunelu, ale do wszystkich osób z depresją: masz prawo tak się czuć a depresja to choroba, a nie powód do wstydu!”
To część Waszych wypowiedzi, które nadesłaliście na prośbę podzielenia się swoim doświadczeniem depresji. Diagnoza depresji to bardzo konkretne objawy, które ubrane są w ramy własnego życia, co z kolei sprawia, że ma tak wiele twarzy. Mówiąc dokładniej, depresja ma twarz 300 milionów ludzi na całym świecie, 1,5 miliona ludzi w Polsce.
Depresji nie wyleczysz słowami “weź się w garść”, jedzeniem makaronu ani pozytywnym myśleniem. Depresja to choroba. Jeżeli zachorujesz na nią raz, możesz zachorować ponownie - poniekąd tak jak na grypę. Objawy depresji są realne, widoczne i mierzalne, często bardzo podobnie jak w innych chorobach, niemniej nadal musimy wyjaśniać, że depresja to choroba, nie zaś fanaberia, moda, czy wymówka. No cóż… będziemy to mówić tak długo i z tak dużą mocą jak tylko będzie to konieczne, aby przekonywać, że choroby (wszystkie) potrzebują wsparcia i leczenia. Zamieniajmy zatem wespół “weź się w garść” na “jestem i będę tu dla Ciebie”, a “myśl pozytywnie” na “depresja to choroba, w której potrzebne jest wsparcie i pomoc”.