W poniedziałek w egipskim Szarm el-Szejk przywódcy kilkunastu państw – w tym USA, Egiptu, Turcji i Francji – podpisali plan pokojowy mający zakończyć trwający konflikt w Strefie Gazy. Dokument, określany jako „plan Donalda Trumpa”, zakłada m.in. zawieszenie broni, uwolnienie zakładników oraz rozpoczęcie rozmów nad przyszłą administracją palestyńską.
O znaczeniu tego wydarzenia i nastrojach w regionie opowiadał w Poranku Wnet Mikołaj Murkociński, dziennikarz Radia Wnet przebywający w Iraku. Relacjonował, że rzeczywiście doszło do zawieszenia broni, ale bardzo wiele punktów jest nadal niewyjaśnionych.
Nie może być trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie bez powstania państwa palestyńskiego, i to jest właśnie jeden z punktów, który będzie stanowił największe wyzwanie dla negocjatorów
– wskazał.
Murkociński podkreślił, że w Iraku i całym regionie wydarzenie obserwowano z dużą uwagą.
Wszystkie telewizje relacjonowały na żywo to, co działo się w Izraelu i Egipcie. Kolejni eksperci komentowali sytuację, ale wśród nich dominuje przekonanie, że to dopiero początek długiej drogi
– mówił.
Jak zaznaczył, porozumienie podpisane w Egipcie ma raczej charakter memorandum intencyjnego niż wiążącej umowy.
To, co wczoraj zostało podpisane, nie jest niczym konkretnym. Wszystko zależy od tego, jak ten impuls dyplomatyczny zostanie wykorzystany w najbliższych tygodniach
– ocenił.
Korespondent przypomniał też, że podobne zawieszenie broni ogłoszono już w styczniu, lecz upadło po trzech miesiącach.
To już się zdarzało – wtedy również uwolniono zakładników, ale izraelska armia wznowiła ataki. Teraz też wielu obawia się, że historia się powtórzy
– powiedział.
Według Murkocińskiego, Donald Trump wykorzystuje porozumienie do umocnienia wizerunku „prezydenta pokoju”.
Trump kilkakrotnie powtarzał, że to “pokój wieczny” i że kończy właśnie ósmą wojnę. Ale to deklaracje na wyrost. Widać wyraźny rozdźwięk między jego tonem a ostrożniejszymi słowami premiera Netanjahu
– zauważył dziennikarz.